To, co było nieuniknione - Rozdział 15

     Ulrich biegł co sił w nogach przez park otaczający szkołę. Zajęło mu chwilę, żeby poodkładać wszystkie książki w bibliotece na miejsce. Gdyby tego nie zrobił, bibliotekarka z pewnością nie pozwoliłaby mu wyjść. Obiecał Jeremiemu, że będzie w fabryce jak najszybciej, i że nie zajmie mu to więcej niż dziesięć minut. Przeklął jednak siebie w duchu, spoglądając na zegarek na swoim nadgarstku, który punktował każdą minutę jego spóźnienia. Minutę, która w walce z Xaną mogła mieć ogromne znaczenie i wpływać niekorzystnie na wynik starcia. W końcu, gdy przebiegł całą drogę do opuszczonej fabryki, wpadł jak burza do windy, waląc ile sił w stary panel sterujący windą. Zjechał kilka poziomów niżej i wbiegł do pomieszczenia z superkomputerem.
-Przepraszam, że tak długo - wydyszał. - Ale szybciej nie dałem rady.
-Ulrich, no wreszcie - głos Odda dochodzący z superkomputera rozlał się po pomieszczeniu. - Dawaj go tu Jeremy szybko, nie ma czasu do stracenia.
-Się robi - odparł Belpois. - No, to słyszałeś Odda. Biegiem do skanera.
-Lecę - to mówiąc, Stern szybko zjechał windą do pomieszczenia ze skanerami, po czym wbiegł do tego skanera, który znajdował się najbliżej wejścia.
-Transfer Ulricha! Skan Ulricha! Wirtualizacja! - Jeremy powiedział machinalnie swoją stałą formułkę, dzięki której zawsze pamiętał o wszystkich krokach, jakie musi wykonać, żeby wysłać Wojowników do Lyoko.




Odd machał ogonem z niecierpliwością wymalowaną na twarzy. Aelita w tym czasie stała, przyglądając się wszystkim potworom wystawionym przez Xanę do obrony aktywnej wieży i analizując taktykę, jaką powinni obrać, żeby udało im się jak najszybciej przedrzeć do wnętrza budowli. Ulrich natomiast musiał dobiec do przyjaciół, gdyż Einstein zwirtualizował go zdecydowanie dalej od punktu docelowego, niż planował.
-No nareszcie jesteś! - krzyknął z wyrzutem Della Robbia. - Wolniej się nie dało?
-Nie, ale jak chcesz to mogę sobie już iść - odgryzł się Stern.
-Jak już tyle się wyczekaliśmy na jaśnie pana to już zostań - burknął koci wojownik.
-Dajcie spokój, chłopaki - interweniowała Hopper. - Musimy się teraz skupić na dezaktywacji wieży. Kłócić się będziecie później.
-Dobra. No, ale skoro nie możemy po prostu rozwalić tych potworów… - Odd spojrzał znacząco na przyjaciół. - To jaki mamy plan?
-Myślę, że musimy się zakraść… - zaczęła spokojnie mówić Aelita. -  Wydaje mi się, że próbowanie ataku bezpośredniego nie wyjdzie nam na dobre…
-Masz rację - poparł ją Urlich. - Jest ich za dużo, a nas za mało na bezpośrednie starcie. Spróbowałbym jednak zaatakować od frontu, żeby odwrócić uwagę potworów.
-Piszę się na ochotnika! - stwierdził z zapałem Della Robbia.
-W takim razie, Odd, ty odwracasz ich uwagę, a ja z Aelitą zakradamy się od tyłu. Aelita idzie do wieży, a ja atakuję potwory od drugiej strony - mówiąc to, samuraj kreślił mieczem linie po wirtualnej ziemi, które obrazowały omawiany plan działania.
-Mnie to pasuje! Spotkamy się w połowie, Ulrich! - krzyknął koci wojownik, biegnąc w stronę potworów Xany i szykując laserowe strzały do ataku.
-No to w takim razie na nas też już pora - Stern ruszył w stronę aktywnej wieży, pociągając za sobą Hopper.




Jeremy rwał sobie włosy z głowy, ponieważ dezaktywacja wieży znacznie się przedłużała, a to przybliżało Xanę do całkowitego usunięcia prototypowej wersji programu “Omega”. Belpois wiedział, że wygrana Xany w tym starciu, będzie oznaczała cofnięcie postępów w projekcie o kilka tygodni. Zbytnio łudził się, że Xana nie będzie na tyle podstępny, żeby ingerować w testy, jakie Wojownicy przeprowadzali w Lyoko już od ponad miesiąca, więc nie zrobił żadnej kopii zapasowej ostatniej wersji programu. Okularnik z niecierpliwością obserwował walkę w Lyoko, a przy tym patrzył na pasek postępu, obrazujący proces wgrywania testowego oprogramowania.
-Xana nie możesz wygrać tym razem - mówił do siebie, obgryzając przy tym paznokcie u lewej dłoni. - Muszę coś szybko wymyślić… Może udałoby mi się teraz skopiować część plików? - po tych słowach gorączkowo zaczął pisać na klawiaturze, usiłując poprzez komendy konsolowe zabezpieczyć wszystko, czego Xana jeszcze nie skasował.




W Lyoko sytuacja była dramatyczna. Plan, który wdrożyli Wojownicy nie zadziałał. Na szybko musieli obmyślać nową taktykę, co ostatecznie sprowadziło się do tego, że zastosowali specjalność Odda, czyli walkę na zasadach “juhu to my!”. Wojownicy starali się atakować potwory z każdej strony, tak aby uniemożliwić im przemieszczenie się i znalezienie kryjówki. Szło im to nie najgorzej. Wyeliminowali z gry już oba megaczołgi, jedną tarantulę i wszystkie karaluchy, a przy tym każdy z Wojowników miał jeszcze ponad połowę punktów życia. W natarciu było jednak nadal dziesięć krabów, które zdążyły się już znacznie rozsunąć, i które  atakowały bardzo szybko. Dodatkowo, z oczu wojowników zniknęły trzy tarantule, co stanowiło spore zagrożenie powodzenia misji, bowiem potwory mogły zaatakować z każdej strony.
-Aelita, spróbuj teraz biec do wieży - polecił Stern, widząc lukę między potworami, która utworzyła się po wyeliminowaniu jednego z krabów przez samuraja. Elfka skinęła głową i ruszyła w stronę budowli, zostawiając za sobą kraba, którego do tej pory nie udało jej się pokonać. Odd zajął się owym stworem, żeby ten nie zaczął gonić dziewczyny.
-Tarantule! - krzyknęła z przerażeniem Hopper, kiedy jeden z potworów oddał w jej kierunku celny strzał w nogę. Nastololatka straciła przy tym równowagę i potknęła się o wystający z ziemi kamień. Okazało się, że trzy potwory schowały się za wieżą, dzięki czemu miały dobrą kryjówkę i mogły jej lepiej bronić.
-Aelita, zostało ci trzydzieści punktów! - poinformował z paniką w głosie Jeremy. -  Nie muszę ci chyba przypominać, że bez ciebie nie będziemy mogli dezaktywować wieży!
-Przecież dobrze o tym wiem! - oburzyła się dziewczyna, stając na równe nogi i rozglądając się dookoła. Wzrokiem szukała przeciwnika, który ją zaatakował, ale zanim zdążyła zareagować w jej stronę zmierzały już trzy kolejne wiązki laserowe.
-Uważaj! - wykrzyknął Odd, rzucając się w stronę Aelity. Upadli razem na ziemię, ale dzięki temu żadne z nich nie straciło cennych w tym momencie punktów życia.
-Co wy tam robicie?! - irytował się okularnik. - Nie wiecie jak mało brakuje, żeby Xana wygrał?!
-Spokojnie, Jeremy - zaczął Odd. - Przecież się tu nie opalamy!
-Odnoszę inne wrażenie! - warknął blondyn. - Jak się nie pośpieszcie, to Xana usunie wszystko nad czym pracowaliśmy tyle czasu! Zostało już tylko dziesięć procent!
-Jeremy, robimy co możemy - wtrącił się Urlich, próbując swoim spokojnym tonem głosu nieco załagodzić sytuację. Jednak w tym momencie się rozproszył i nie zauważył kraba, który właśnie w niego celował. Samuraj został trafiony w prawe ramię, a miecz, który trzymał w tej ręce, upadł na ziemię. Przez chwilę był zupełnie bezbronny, co zostało wykorzystane przez przeciwnika i Ulrich zakończył grę. Odd i Aelita zostali zdani tylko na siebie. Tylko oni mogli wygrać to starcie i dezaktywować wieżę, co jednak wydawało im się misją niemożliwą.